Vincent van Gogh urodził się 30 marca 1853 roku w małej holenderskiej wiosce Groot Zundert, niedaleko belgijskiej granicy. Jego ojciec od 1849 roku był tam pastorem. Vincent miał pięcioro rodzeństwa: Anna (1855), Theo (1857), Elisabeth-Huberta (1859), Willemien (1862) i Cornelius (1867).

  Rodzice od jego najmłodszych lat zachęcali go do malowania i rysowania. W wieku szesnastu lat Vincent zakończył naukę, lecz wciąż nie wiedział co chce robić w życiu. Jego stryj, również Vincent, był marszandem sztuki i zatrudnił bratanka w filii paryskiej galerii Goupil & Co. w Hadze. Dzięki przejściowym pobytom w Londynie i Paryżu Vincent poznaje ówczesne metropolie.
Jego prawdziwa natura jednak nie zniosła tradycyjnych postaw mieszczańskiej klienteli. W 1876 r. rzuca pracę w salonie sztuki i wraca do rodzinnego domu w Holandii.

  Nadal niepewny w wyborze życiowej drogi, po krótkim epizodzie z pracą w księgarni, czując powołanie religijne zostaje pomocnikiem nauczyciela w anglikańskiej szkole w Ramsgate (Kent) w Anglii, a następnie przenosi się na przedmieście Londynu do Isleworth. Coraz bardziej opanowany religijnymi wyobrażeniami mającymi swe źródła w miłości bliźniego pierwszych wyznawców, a nie w praktycznej wersji chrześcijaństwa mieszczańskiego, przygotowuje się do studiów teologicznych w Amsterdamie. Jednak ponosi klęskę także na studiach, gdyż "uniwersytet, przynajmniej w zakresie teologii, jest aferą niewymownie oszukańczą, wylęgarnią faryzeizmu". Coraz wyraźniej odczuwa nieodpartą skłonność do rysowania, ale traktuje to jako odwrócenie uwagi od właściwego powołania.

  W Brukseli zaczyna uczęszczać do seminarium dla świeckich katechetów. Nie otrzymuje jednak nominacji na misyjnego kaznodzieję i na własną rękę udaje się do zagłębia węglowego Borinage na południu Belgii. Spotyka tam ludzi pracujących morderczo dzień po dniu za głodowe wynagrodzenie, niesamowitą nędzę i upodlenie. Z bezgranicznym poświęceniem roztacza opiekę nad biedotą przekonany, że tylko w ten sposób może ostać się jako chrześcijanin. Zapał, z jakim oddaje się swojemu powołaniu, wydaje się chrześcijańskiej biurokracji niebezpieczny i Vincent zostaje odwołany z pracy misyjnej.

  Pomimo porażki jako kaznodzieja, jego pobyt w Borinage nie jest stratą czasu ze zdwojoną energią zaczyna rysować. Przez osiem miesięcy pobytu wśród "stanu robotniczego" wykonał mnóstwo prac: rysował górników i robotnice kopalń (Borinage), krajobraz i związanych z nim ludzi (Etten - dokąd przenieśli się jego rodzice). Był to punkt zwrotny w jego życiu, postanawia zostać malarzem. Pisze o tym w liście do młodszego brata, Theo, który obiecuje swoją pomoc finansową.

  W październiku 1880 r. Vincent przenosi się do Brukseli. Chce studiować anatomię i zagadnienia perspektywy. Niestety ustawiczne problemy finansowe zmuszają go do powrotu do rodziny.  Jednakże nieobliczalne zachowanie Vincenta powoduje częste konflikty. Zakochuje się szaleńczo w owdowiałej kuzynce, która odtrąca jego zaloty. Jest zrozpaczony i rozczarowany. Ostatecznie po ostrej kłótni z ojcem na temat planów na przyszłość wyjeżdża do Hagi.

  W Hadze, zachęcony przez swego kuzyna malarza Antona Mauve, Vincent pełen nowego entuzjazmu zabiera się na serio do malowania. Od czwartej rano obserwuje z okna ulicę, szuka modeli w dzielnicach robotniczych, w poczekalniach i knajpach, szkicuje wygłodniałe kobiety i mężczyzn stłoczonych przed garkuchniami. Spotyka prostytutkę Christine Marie Hoornik, która zostaje jego modelką i towarzyszką życia. Podczas ich wspólnego pożycia rodzi się chłopiec (nie jest to syn Vincenta). Presja i oburzenie ze strony całej rodziny (nawet Theo nie może zaakceptować trybu życia brata) powoduje wzrastającą depresję.
We wrześniu 1883 r. Vincent opuszcza Hagę i udaje się do Drenthe. Odbywa długie wędrówki po wrzosowiskach, stopniowo się uspokaja i odpręża, maluje ubogie chłopskie chaty i ludzi. Jednak samotność i niedostatek zmuszają go do powrotu do rodziny, do Nuenen, dokąd przeprowadzili się jego rodzice.

  Pracuje intensywnie, efektem jest przeszło 200 obrazów i o wiele więcej szkiców. Wtedy też  powstaje między innymi kilka wersji "Jedzących kartofle" i serie rysunków przedstawiające tkaczy przy pracy i chłopów na polu. Równocześnie, mocniej niż kiedykolwiek wcześniej czuje się odsunięty na margines społeczeństwa. Ma teraz trzydzieści lat i nie jest w stanie utrzymać się samodzielnie, nie udaje mu się sprzedać ani jednego obrazu.

  Ojciec Vincenta umiera niespodziewanie w marcu 1885 roku. Gdy napięcie w stosunkach z matką i siostrami wzrasta, proboszcz zakazuje parafianom pozować do jego obrazów, powodując tym jeszcze inne trudności, Vincent w styczniu 1886 r. decyduje się na wyjazd do Antwerpii. Zapisuje się do Antwerpskiej Akademii Sztuk Pięknych. Po miesiącu studiowania z powodu przepracowania i nieporozumień z profesorami opuszcza Akademię i przenosi się do brata do Paryża.

  Paryż, bezsporna stolica sztuki tych czasów, działa na Vincenta ożywczo. Z nowym zapałem zabiera się do malowania. Dzięki cenionemu w artystycznych środowiskach bratu spotyka wielu utalentowanych artystów tej epoki. Obcując z malarzami takimi jak Pissarro, Cézanne, Toulouse-Loautrec, Seurat i Gauguin wiele się od nich uczy i przyjmuje ich lekcje i impulsy. Jego paleta rozjaśnia się czystymi, świetlistymi tonami. Powstaje w tym okresie przeszło dwieście obrazów, w których widać pewne wpływy impresjonizmu. Jednak prawie dwuletni pobyt w Paryżu uświadamia Vincentowi, iż to miasto jest tylko jeszcze jedną stacją w jego życiu, a nie celem do którego podąża. Zmęczyła go ostentacyjność paryskiego ruchu artystycznego, a paryskie życie nie sprzyjało jego odczuciu sztuki, polegającemu na szukaniu prawdy wewnętrznej. W lutym 1888 roku wyjeżdża na południe Francji, do Arles.

  W Arles, w Prowansji z nową energią zabiera się do malowania. Bez ustanku, nawet bez przerw na jedzenie, maluje kwitnące sady, ludzi, łodzie nad morzem, domy i pejzaże. I chociaż nawroty nędzy materialnej, niemożność zarobienia malarstwem na utrzymanie stawiają pod znakiem zapytania sens życia i twórczości, to jednak znajduje pociechę w coraz głębszym przekonaniu o własnej godności jako artysty. Coraz świadomiej posługuje się kolorem dla przedstawienia treści obrazu.

  Jednocześnie odżywa w Vincencie dawny zamysł o wspólnej pracy z innymi artystami. Stara się przekonać do założenia "pracowni odnowy" znajomych malarzy, a przede wszystkim Gauguina. Znajduje i wynajmuje Żółty Dom, który chce przekształcić w raj dla malarzy. Paul Gauguin po namowach Vincenta przyjeżdża do Arles 23 października 1888.

  Wspólne malowanie trwał jednak tylko dwa miesiące. Przeciwieństwa obydwu wielkich indywidualności stają się przyczyną niesamowitych napięć. 23 grudnia po kolejnej gwałtownej kłótni, Vincent grozi przyjacielowi brzytwą i w stanie najwyższego wzburzenia sam sobie obcina ucho i zanosi je do miejscowego burdelu. W wyniku upływu krwi i niepoczytalności umysłowej Vincent zostaje umieszczony w szpitalu, gdzie zostaje do połowy stycznia.

  Po wyjściu ze szpitala jego dalsze życie w Arles jest niemożliwe; mieszkańcy piszą petycję do burmistrza o umieszczenie "wariata" w izolacji, w szpitalu. W maju, załamany i odrzucony przez społeczeństwo, przyjęty zostaje na własną prośbę do zakładu zdrowia Saint-Paul-de-Mausole pod Saint-Rémy. Tam dla opanowania depresji koncentruje się na malowaniu. Powstają obrazy z natury, świadczące o nieugiętej woli tworzenia, chociaż są to niekiedy prace złowieszczo udręczone. Oprócz tego Vincent kopiuje obrazy swoich mistrzów: Delacroix, Daumiera i Milleta. Po roku, kiedy kończy się jego cierpliwość, w celu zmiany otoczenia wraca na Północ i zamieszkuje w Auvers-sur-Oise pod opieką lekarza i miłośnika sztuki, doktora Gacheta.

  Jeszcze raz podejmuje próbę normalnego życia. Odwiedziwszy w Paryżu ukochanego Thea, jego żonę i syna, 21 maja 1890 roku przyjeżdża do Auvers-sur-Oise i zamieszkuje w gospodzie. W ciągu dwóch miesięcy maluje ponad pięćdziesiąt obrazów. Jego nastrój pogarsza się, nie ma żadnych "widoków na przyszłość", czuje się bezsilny.

 27 lipca 1890 roku idzie na pole i strzela do siebie z rewolweru.
Umiera dwa dni później mając przy swoim boku Thea i dr. Gacheta.

  W lokalnej gazecie ukazała się następująca notatka:
"W niedzielę, dnia 27 lipca, niejaki van Gogh, obywatel holenderski, lat 37, malarz, czasowo osiadły w Auvers, na polu strzelił do siebie z rewolweru i ranny wrócił do swego pokoju, gdzie po dwóch dniach zmarł".

W ostatnim liście do brata napisał:
"mogą za nas mówić tylko nasze obrazy".